Formalnie wszystko jest zgodne z prawem. Praktycznie – to modelowy przykład świadomego marnotrawstwa publicznych pieniędzy, które odsłonia przepaść mentalną między sektorem publicznym a prywatnym.
Sprawa wyszła na jaw podczas czerwcowej sesji Rady Powiatu Choszczeńskiego za sprawą radnego Piotra Kameli. Kwota wywołała szok, a jej uzasadnienie – poważne wątpliwości co do zasadności wydatkowania publicznych środków.
Prawo vs. zdrowy rozsądek
Z punktu widzenia Kodeksu pracy, sprawa jest prosta. Pracodawca ma obowiązek wypłacić ekwiwalent pieniężny za niewykorzystany urlop w momencie rozwiązania stosunku pracy. Tak też się stało. Dział kadr wyliczył należną kwotę za 91 dni, które nawarstwiły się byłej staroście w latach 2020-2024.
Problem w tym, że Kodeks pracy w tym samym miejscu nakazuje pracodawcy dopilnowanie, aby urlop był wykorzystywany na bieżąco. I tu pojawia się fundamentalne pytanie: jak to możliwe, że przez pięć lat nikt w starostwie nie zauważył, że u jego szefowej zbiera się kilkadziesiąt, a finalnie ponad sto dni zaległego urlopu?
Świadome zaniechanie
Odpowiedź jest tylko jedna: to było świadome zaniechanie. Wiedzieli, że urlop nie jest wykorzystywany, i pozwolili, by problem narastał, aż osiągnął kwotę bliską rocznemu wynagrodzeniu wielu Polaków. W firmie prywatnej menedżer, który pozwoliłby, by z budżetu nagle "wyparowało" 85 tysięcy złotych z tytułu niekontrolowanego urlopu swojego przełożonego, prawdopodobnie straciłby pracę. W choszczeńskim starostwie – to standardowa procedura.
— "Należy się, to wypłacamy" – ta prosta, urzędnicza logika jest zgubą polskich samorządów. Bez refleksji, że to są pieniądze podatników, z których każda złotówka powinna być wydana celowo.
Paradoks samorządowych finansów
Ta sytuacja to jak w soczewce pokazuje paradoks samorządowej polityki finansowej. Z jednej strony samorządy na co dzień powtarają, że brakuje im środków na inwestycje, remonty dróg, modernizację szkół czy doposażenie służb. Z drugiej – na takie patologiczne, choć ubrane w szaty prawnej poprawności sytuacje, pieniądze zawsze się znajdują.
Samorządy mentalnie utknęły dekady za sektorem prywatnym, który dawno nauczył się liczyć każdą złotówkę i zarządzać ryzykiem. W urzędach wciąż króluje przestarzała logika "mielenia" publicznych pieniędzy: na rozwój nie ma, na marnotrawstwo – zawsze.
Potrzeba zmiany mentalności
Sprawa ekwiwalentu w Choszcznie to nie jest wyjątek. To systemowy problem polskiej administracji. Dopóki nie dojdzie do diametralnej zmiany mentalności i podejścia do zarządzania publicznym groszem, zawsze będzie "tak samo".
Potrzeba:
1. Jawnego piętnowania takich praktyk przez opinię publiczną i media.
2. Wprowadzenia wewnętrznych regulaminów w JST, które będą kategorycznie zabraniać nawarstwiania się urlopów u kadry kierowniczej.
3. Osobistej odpowiedzialności urzędników za dopuszczanie do takich sytuacji.
Pytanie do kadr w choszczeńskim starostwie jest tylko jedno: dlaczego, widząc narastający problem przez pięć lat, nikt nie miał odwagi zwrócić uwagę przełożonej, że powinna udać się na urlop? Strach? Wygodnictwo? A może przeświadczenie, że to tylko publiczne pieniądze, więc nie trzeba ich szanować?
Odpowiedź na to pytanie tkwi w sednie problemu polskich samorządów.
OdpowiedzUsuńCzy moralnie nie powinna ona sama zrezygnować z tej kwoty i przekazać ją na pomoc osobom niepełnosprawnym psychicznie? Cała sprawa zagrała bowiem na najgłębszą ułomność systemu – brak empatii i społecznej odpowiedzialności u tych, którzy powinni dawać przykład.
a Ty rezygnujesz ze swojego urlopu dla pomocy innym ludziom?
UsuńO rany, ludzie charytatywnie walczyli z COVID, rozdając maseczki i śpiewając „Kumbaya” na Zoomie, a wirus pewnie klaskał z wdzięczności za ten piękny gest! 😜
UsuńA który samorządowiec na tym szczeblu wybiera urlop? :D
OdpowiedzUsuńJak bym miała dniówkę 934,06zł to też bym niechodziła na urlop. U nas w firmie prywatnej jest obowiązkowy.
OdpowiedzUsuńDalej wybierajcie tych mistrzów zarządzania, a budżet powiatu będzie tak przejrzysty, że nawet wróżka nie zgadnie, gdzie podziały się pieniądze!
OdpowiedzUsuń